
Określano ją „czarownicą” brazylijskiej literatury, „świętym potworem”. Mówiono, że pisze jak Virginia Woolf i wygląda jak Marlena Dietrich. Długo traktowano ją w Brazylii jak obcą i również sama się tak czuła, mimo że wychowywała się w tym kraju, odkąd była roczną dziewczynką. Dotarła tu, uciekając z zupełnie innego świata, o którym niewiele się wiedziało w jej nowej, rozgrzanej słońcem ojczyźnie.
Clarice Lispector (jej imię oryginalnie brzmiało Chaja) urodziła się 10 grudnia 1920 roku w żydowskiej rodzinie, w wiosce Czeczelnik na Podolu, nad rzeką Sawranka. Jej rodzina uciekła z nią stamtąd przed pogromami podczas wojny radziecko-ukraińskiej. W 1922 roku udało im się wsiąść na statek w Hamburgu i po miesiącach rejsu dotarli do dalekiego, brazylijskiego brzegu. Odtąd życie przyszłej autorki było wieczną tułaczką, o czym napisała m.in. w autobiograficznej powieści „Na wygnaniu” („No exílio”), wydanej w 1948 roku. Dzieciństwo spędziła najpierw w Maceió, potem większym Recife. Północne, tropikalne wybrzeże Brazylii stanowiło świat, w którym wszystko dla żydowskiej rodziny ze wschodniej Europy było egzotyczne i nowe. Nowe stały się też imiona: ojciec, który nazywał się Pinkas, zmienił imię na Pedro, matka Mania – na Marieta, siostra Leja w Brazylii stała się Elisą.