Legenda współczesnej fotografii. Jeden z najbardziej cenionych chilijskich artystów XX wieku. Mimo że porzucił świat sztuki niedługo po tym, jak na dobre się w nim zadomowił, zapisał się w historii jako jeden z tych największych.
Sergio Larraín (1931 – 2012) pochodził z bogatej rodziny i odziedziczył po ojcu ważne, otwierające wiele drzwi nazwisko. Gdy jednak chwytał za aparat, najczęściej kierował obiektyw w stronę zwykłej, często ubogiej codzienności. Nazywany był „poetą ulicy” i „fotografem-wagabundą”, bo chętnie patrzył tam, gdzie zaglądali nieliczni – do slumsów, zadymionych barów i burdeli, niebezpiecznych dzielnic rządzonych przez sycylijską cosa nostrę. Spacerował po cienkiej linii społecznych marginesów przede wszystkim w Chile, ale też w innych krajach, głównie Europy i Afryki, po których podróżował w latach 50. i 60. Zawsze właśnie to, co zwyczajne i anonimowe wydawało mu się najciekawsze, najbardziej godne utrwalenia. Przylgnęło do niego miano „łowcy cudów” – tropił piękno tam, gdzie wydawało się to niemożliwe.
